Karkówka

Zafundowałam sobie dzisiaj torturę. Od rana piekłam karkówkę w niskiej temperaturze.
Przymierzałam się do tego od zeszłego Bożego Narodzenia kiedy to piekłam w ten sposób jagnięcinę. Miała się piec od 5 do 9 godzin. Ponieważ chciałam być cwańsza niż ładniejsza postanowiłam ją wstawić wstając w nocy na siusiu. Wstawiłam około 3 nad ranem. Ok 5 obudził mnie tak obłędny zapach i co za tym idzie skręt kiszek z głodu, że nie mogłam wytrzymać. Wyłączenie giczy nic nie dało bo zapach i głód pozostał, no i się nie wyspałam.
Tym razem karkówkę wstawiłam rano. Po drodze odprowadziłam starszaka, zrobiłam zakupy i takie tam, więc nie męczyłam się cały dzień.
Wieczorem wyjęłam karkówkę a ona mi się rozpadła... trochę przesadzam ale niewiele. Najlepsza karkówka w moim życiu. Miękka, soczysta i rozpływajaca się w ustach. Następnym razem tylko ją zamarynuję dłużej i więcej posole.
Mój kawał mięsa ważył ponad 3kg i piekł się 5h w troszkę niższej temperaturze, takiej 120-130 stopni C. Samacznego.
Bisous



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chcesz cebulkę ze szczypiorkiem?

Komu chleb na myśli....