Francuskie pocałunki

Fb mi dzisiaj przypomniał moje rozważania z przed pięciu lat odnośnie buziaków. Jedna panna weszła do autobusu, dołączyła do drugiej panny, dały sobie bisous i dalej nie odezwał się już do siebie ani słowem. Bardzo mnie to zafrapowało i poświęciłam temu myśl lub trzy.
To było ponad pięć lat temu, na początku mojego życia na południu Francji. Teraz mnie to nie dziwi. Teraz wiem,  że gdyby nie lada to całowali by się na dzień dobry z Panią w piekarni, w końcu widzą ją codziennie. Usłyszałam również,  że to bardziej higieniczne bo twarze zazwyczaj mamy czystrze niż dłonie więc podawanie ręki jest bleeeeeee, i powiem,  że ma to dla mnie sens. Nie wiem tylko czy to sens zdroworozsądkowy czy przez asymilacje.
Mimo wsiąkniecia i przesiaknięcia południem nadal ciągle popełniam gafy. A to kogoś tam nie pocałuję (byle nie pomylić się przy teściowej, ją to lepiej trzy razy za dużo niż wcale), komuś tam powiem na ty.
No właśnie to tykanie czy nie to chyba będzie moją piętą Achillesa która jak akcent od razu mnie wyda.
Jak się uczyłam francuskiego to tykałam wszystkich jak leci...bo tylko jedną osobę odmiany opanowałam, no dwie. Teraz jak mówię zdecydowanie lepiej to wydaje mi się,  że oni wyluzowali i dla odmiany sami mnie tykają. Z jedną matką po dwuch latach regularnego siedzenia w piaskownicy jestem na "pani" a z drugą po jednych urodzinach naszych dzieci tykamy się jak miło. Można by powiedzieć,  że to kwestia wieku ale to nie do końca tak. W Marsylii moja sąsiadka, słodka 80-tka nic sobie nie robiła z mojego jej tykania, tu gdzie teraz mieszkam moja rówieśnica, notabene moja najlepsza francuska koleżanka, od razu mi wytkneła tykanie i musiałam się tłumaczyć.
Pewnie w kwestii buziaków i odpowiedniej formy grzecznościowej będę błądzić we mgle do końca świata...i dobrze, niech to pozostanie moim znakiem rozpoznawczym.
Bisous

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karkówka

Chcesz cebulkę ze szczypiorkiem?

Komu chleb na myśli....